Śmiertelny wąwóz

Jack

biegłem za mamą

Onyxa

PAtrzyłam na swoje lwiątko. Wziełam je za kark.
*Nie ma nas*

Jack

mamo puść mnie potrafie sam chodzić - powiedziałem i zacząłem sie wyrywać matce

Onyxa

Mój maluszek dorasta. Uśmiechnełam się, i puściłam lwiątko.
PS. Wiesz, że za 3 lub 4 dni, jesteś dorosły, bo ja cię chyba kilka miesięcy temu urodziłam Razz

Jack

uśmiechnąłem sie

Ps: wiem wiem

Onyxa

Przyszłam i stanełam nad krawędzią, chcąc odpocząć od tego odgryzania mięsa przez Jacka.

Jannet

Jeszcze żyłam. Wyprostowałam nogi. Polizałam mokre futro. Nie mogłam się ruszyć.

Wena

Jannet ? [zapytała, podbiegając do niej]

Jannet

T.tak...? Spytałam.

Wena

[usiadła obok niej] Pomóc Ci ? [zapytała]

Sarafina

<Przybiegła> <Spojrzała w dół> "Raz się żyje..." <pomyślałam> <Coraz bardziej pochylałam się w dół wąwozu>

Narcyz

przybiegłem nawet sie nie zatrzymałem i skoczyłwm w dół byłem nieprzytomny z pyska lała sie krew umierał

Sarafina

<Prychnęłam, poszłam dalej>

Narcyz

byłem cały poobijany zostało mi pare nędznych minut życia - przepraszam cie siostro bracie nie chciałem przepraszam - powiedziałęm ostatnimi resztkami sił

Sarafina

<Gdy wreszcie usłyszałam te "przepraszam", zeszłam z wilkim trudem na dół wąwozu> <podeszłam do brata> "No i co ja mam z Tobą zrobić ?" <pomyślałam>