Urwisko

Masqarada

Ja********... - zaraz komuś przywale dobra.. dobra... - skoczyłeś niewstań bo ja tam niepójde jak powiedziałam tak zrobie- TYCH CO SKACZĄ NIEPRZYJMUJE DO STREFY CHORYCH!! - no chyba że umysłowo.. - opowiedziałam ostatnie wyrazy pod nosem... - nie... ja tez sie chce Ciebie o coś zapytać.. czy ty myślisz żetak łatwo mi bedzie o wszystkim zapomnieć tak?! to ja ci ja teraz mówie wiec słuchaj.... otóż Kov se skoczył prawda.... Draco se skoczył ... prawda.... Groke se poszedł... prawda Senon nie zostawił prawda.. - i co kolejni na liste?!... - ty mi teraz wytłumacz czemu chcesz zemn byc! - wkuzyłam sie

Carmen

- To jest jakieś...Przerażające...- Wyszeptała, patzrąc na spadającego Kovu.

PS. Ja nie mogę. Na jakiekolwiek RPG zwierzęce nie wejdę, to się wszyscy z takich miejsc żucają...

Santiago

Marina...a ja - spytał

Masqarada

- No spytałam sie o coś prada?!

Santiago

chyba się mną nie interesuje - pomyślał i odszedł smutny

Masqarada

jesu... - pomyslałam byłam wkurzona.. - e ty... lew puchaty podejdx no tu... - zawołała za nim z nadzieją że pzyjdzie bo miałam mu coś do powiedzenia.. - tylko nie skacz.. - pomyślałm

Santiago

odwrócił głowe - ja - spytał i podszedł do niej

Masqarada

nier wiesz lew który leży na dole wawozu.. - burknełam podirytowana.. - Śłuchaj no koleś jeśli ty chłopie myślisz ze zwroce na Ciebie uwage jak ty se bedziesz coś mówił pod nosem i se szedł to ja dziekuje... zdecyduj sie końcu.... zdalam ci pytanie na ktore mi nieodpowiedziałems a bez niego możesz zapomniec o wszstkim!.... wiec mnie słuchaj pyam jeszcze raz ale tym razem może wykrzycze coi je w grzywe?.. o tó zapytałam sie- i powiedziałam glośno - CZEMU CHCESZ ZE MNĄ BYĆ! - usłyszałeś?

Santiago

krzyczeć nie musisz sam już nie wiem czy jeszcze chce z tobą być nie będe cie zmuszała po za tym jeśli masz ciągle myśleć o tym co sie stało to w takim razie j dziękuje - powiedział i odszedł

Masqarada

westchnełam głeboko otarłam łezke i poszłam nad wawuz stanełam nadnim i patrzyłam w dół zeszłam polke niżej nagle usłyszłam wielki huk nagle zobaczyłam obsuwające sie kamienie.. - no pieknie zaczeły zlatywac... ała.. - przygnitlo mnie wygramoliłam sie z tamtond na gore ouf... - usiadłam pod drzewem wylizując sie byłam "lekko" pocharatana

Santiago

rozumiem lwy które z nią zerwały nie wiem dlaczego a mogłem być tak głupi i zakochać sie w niej - powiedział pod nosem

Masqarada

poszłam za nim smutna usiadłam w ciemności pod choinką i płakałam... - a jednak... lepiej bedzie jak zostane sama... nikogo tym niezranie.. położyłam łeb na łapach chwile później weszłam nadrzewo i tam siepołoży.łam ale gałąź si złamała i spadłam... - ała.. - kolce sie w mnie powbijały ale niewyciągałam ich poszłam z toąd ..

Santiago

po chwili na mysłu zawrócił podszedł do krawędzi wąwozu zszedł na niższą półke położył sie na niej która pod jego ciężarem spadł razem z nim przyczasła go zaczłą sie krtusićkrwią

Masqarada

usyszałam coś podbiegłam ad wawuz... krecłam sie na krawedzi.. - no nie.. ale w takim przypadku to chyba zejśc musze.. - zaczełampodnosic głaz niemiałam juz siły ale wpadłam na pewnien pomysł podstawiłam pieniek z jednej i z drugiej strony głazu dzięki czemu wycignełam santaiaga i wyszłam z nim na krawęź położyłam go tam ale niemiałam sił sie pod ciągnąc i spadłam... wstalam i resztkami sił próbowałam wejść na góre jeszcze z Kovem na grzbiecie

Santiago

resztkami sił podciągnął sie do krawędzi - jestem głupi - powiedział